Kawa w bibliotece? Na świecie standard, w Polsce wyjątek

Według Independent Library Report for England, raportu stworzonego przez brytyjski odpowiednik Ministerstwa Kultury, biblioteki muszą stać się bardziej przyjazne czytelnikowi. W szczególności temu młodemu. Anglicy sugerują, by przestrzeń stała się multimedialna. Podstawowym warunkiem jest zakup nowych komputerów i udostępnienie bezpłatnego wi-fi, które jest jedynie w dwóch trzecich tamtejszych bibliotek. Ten dramatyczny według raportu wskaźnik wydaje się nieosiągalny dla rodzimych instytucji. Tym bardziej zastanawiające są kolejne postulaty.

kawiarnia "Wrzenie Świata"


W przyszłości biblioteki będą jeszcze bardziej konkurowały z prywatnymi kawiarniami. Brytyjczycy proponują, by iść w tę samą stronę i dostosować się do odbiorców. Poza wi-fi, sugerują kupno wygodnych foteli oraz uruchomienie sprzedaży kawy. Biblioteka stałaby się miejscem spotkań, także dla publiczności, która do tej pory wybierała inne miejsca. Na naszych oczach rola biblioteki zmienia się. Dostrzegają to również pracownicy tych instytucji w naszym kraju.

- Nowoczesna biblioteka powinna być zaprojektowana tak, aby czytelnik czuł się dobrze i mógł znaleźć w niej swoje miejsce. Ważne jest również to, żeby dobrze czuł się bibliotekarz, dlatego nie może zabraknąć zaplecza socjalnego na wysokim poziomie. Nie ma jednak jednego przepisu na bibliotekę. To zależy od roli, jaką pełni ona w swoim środowisku. Niektóre, szczególnie te, które funkcjonują w dużych ośrodkach miejskich, odwiedzane są przede wszystkim przez czytelników szukających nowości i dobrej literatury. Inne pełnią rolę miejsca spotkań dla społeczności lokalnej. Organizuje się w nich koncerty i przedstawienia teatralne – mówi Natalia Gromow z Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku.

Nasza rzeczywistość

Rodzime przepisy dotyczące zachowania w bibliotece są jednak zazwyczaj dość restrykcyjne. Spotykamy się z komunikatami: nie jeść, nie pić, zachować ciszę. Często więcej jest w bibliotekach rzeczy zabronionych niż dozwolonych. W regulaminie Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, która z racji swojej nazwy powinna być dostosowana do potrzeb młodych, nowych odbiorców, czytamy:

"I. Użytkowników obowiązuje: 1. Pozostawienie w szatni okryć wierzchnich, a także teczek, plecaków i toreb, których wymiary są większe niż 40x30x15cm, Czytelnicy zbiorów specjalnych są zobowiązani do pozostawienia w szatni wszelkich toreb i teczek bez względu na wymiary."

Już na wstępie dowiadujemy się zatem, że wszystkie większe przedmioty musimy zostawić. Przejdźmy jednak do tego, czego w bibliotece absolutnie nam nie wolno:

"II. Zabronione jest: 11. (…) Zdejmowanie obuwia. 15. Wnoszenie posiłków i napojów z wyjątkiem wody w plastikowych butelkach z zakrętkami. 17. Przestawianie stołów, foteli i krzeseł. 18. Opieranie nóg na meblach i balustradach."

To oczywiście najbardziej opresyjne przepisy, jednak z nich wyłania się obraz nieprzyjaznego miejsca, w którym nie można odpocząć, spotkać znajomych i dzielić się swoimi doświadczeniami. Co ważne, sami pracownicy bibliotek nie do końca zgadzają się z tymi przepisami.

- Niestety, jeżeli chodzi o napoje i posiłki to często nie mamy warunków sanitarnych, aby podawać je naszym czytelnikom. Na pewno nasi brytyjscy koledzy nie mają takich problemów – przekonuje Monika Misztal-Szalska, kierownik Biblioteki Nr 44 w Warszawie.

Państwowa Inspekcja Sanitarna informuje, że darmowe napoje, w tym kawa i herbata, mogą być udostępniane czytelnikom bez konieczności załatwiania pozwoleń i zgód. Sytuacja komplikuje się, jeżeli chcemy pobierać za nie opłatę lub jeżeli powiększymy asortyment o kanapki, zestawy obiadowe i tym podobne. Wtedy zamiar takiej działalności należy zgłosić do Powiatowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej. Należy także pamiętać, że Sanepid może skontrolować jednostkę bez wcześniejszego zawiadomienia.

Czasem wystarczy jednak po prostu dobra wola pracowników. Jak przyznaje Monika Misztal – Szalska:

- Naprawdę rzadko dzieje się coś złego i ktoś zalewa książkę. Nie jesteśmy jednak za zakazami – gdy było bardzo zimno, to sami robiliśmy czytelnikom herbatę. Gdy ktoś przychodzi się pouczyć i długo ślęczy nad książkami, nie można zabraniać mu zjedzenia kanapki czy napicia się kawy. Prowadzimy cykliczne zajęcia dla dzieci, które zawsze kończą się poczęstunkiem i herbatką. Dbamy o naszych czytelników, bo jeżeli będzie się im u nas dobrze przebywało, to będą do nas przychodzić.

Rodzime jaskółki

Nie wszystkie biblioteki opierają się na zakazach. Przykładem miejsca, które spełnia założenia brytyjskiego raportu jest filia Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku.

- W Bibliotece pod Żółwiem można usiąść w wygodnym, czerwonym fotelu, wybrać coś z kilkunastu tytułów na półce z czasopismami lub przejrzeć nowości książkowe. Niektórzy czytelnicy przynoszą swoje komputery, inni przychodzą popracować lub w spokoju pouczyć się. Mamy w ofercie dobrą i niedrogą kawę, więc rzadko zdarza się, by nikt nie siedział przy którymś ze stolików – mówi kierownik biblioteki, Paweł Radziszewski.

MBP Gdańsk

Warto podkreślić, że nie każda instytucja powinna oferować takie rozwiązania. Zmieniając bibliotekę, idąc za tropem brytyjskim, powinno się spojrzeć na odbiorcę, jego potrzeby i wymagania, ale także na miejsce w jakim znajduje się biblioteka. Inne potrzeby mają mieszkańcy małych miasteczek, inne mieszkańcy metropolii, a jeszcze inne studenci, którzy przychodzą do biblioteki głównie przed egzaminami.

- Zanim rozpoczniemy zmiany w naszych filiach pytamy użytkowników na przykład o to, co chcieliby w swojej bibliotece znaleźć, jakie usługi są im potrzebne, czy odpowiadają im godziny otwarcia. Projektując nowe biblioteki lub te, które remontujemy badamy środowisko w którym będą działać i staramy się aby miejsce dostosować do jego potrzeb także pod względem architektonicznym i wyposażenia – tłumaczy Natalia Gromow.

Dzięki opinii potencjalnych użytkowników, w Gdańsku stworzono biblioteki dostosowane do potrzeb społeczności. W zależności od miejsca, poza klasycznymi funkcjami czytelni i wypożyczalni, zaproponowano także inne rozwiązania.

- W Bibliotece Manhattan, znajdującej się w centrum handlowym, zorganizowaliśmy Konsoleum - wydzielone miejsce, gdzie można grać w gry na konsolach. Ponieważ to miejsce odwiedza ponad 1000 osób dziennie, dużą wagę przyłożyliśmy do zorganizowania sprawnej obsługi czytelników, łatwego dostępu do komputerów z katalogiem online oraz zbiorów. Jest też plac zabaw dla najmłodszych oraz cicha czytelnia - miejsce do indywidualnej pracy. Jesteśmy dla czytelnika - dlatego staramy się aby jak najprościej i najprzyjemniej mógł skorzystać z naszej oferty. Także tej, która nie wiąże się bezpośrednio z wypożyczaniem książek - dbamy o to, żeby w nowych bibliotekach było miejsce do organizacji spotkań i warsztatów – tłumaczy Natalia Gromow.

W ostatnich latach znacząco zmienia się pojęcie nowoczesnej biblioteki. Warto wrócić uwagę na to, co jest istotne także dla pracowników i kierowników bibliotek. To oni mogą w pierwszej linii walczyć o zmianę wyglądu, ale także przeznaczenia swojej jednostki.

Chcielibyśmy, żeby czytelnicy mogli zapaść w miękki fotel i oddać lekturze w naszych placówkach, jednak śródmiejskie biblioteki nie zawsze mogą pochwalić się lokalami, w którym takie wygody moglibyśmy zapewnić. Sukcesywnie jednak pozyskiwane są nowe lokalizacje, a stare remontowane. Coraz mniej osób z bibliotekarskiego środowiska chce, żeby biblioteki były jak te przedstawione przez Umberto Eco w Imieniu Róży, czyli przeznaczone tylko dla wąskiej grupy specjalistów. Mamy nawet takie nieoficjalne hasło: Biblioteka Śródmieście - najbardziej publiczne miejsce w mieście – dodaje kierownik Biblioteki nr 44 w Warszawie.

Przypominamy, że istnieją pewne sposoby na rozwiązanie problemów lokalowych. Resorty publiczne, w tym przede wszystkim Ministerstwo Kultury, lokalne samorządy, a także organizacje pozarządowe ogłaszają różnego rodzaju konkursy, które pozwalają na modernizację biblioteki. Co ciekawe, pewna fundacja ogłosiła ostatnio konkurs dla bibliotek, którego celem było promowanie zdrowego żywienia.

W dużych miastach, także czytelnicy mogą zadbać o odpowiednie dostosowanie swojej biblioteki. W ramach Budżetu Obywatelskiego 2014, mieszkańcy aglomeracji śląskiej wnioskowali m.in. o „zakup nowych książek, sprzętu multimedialnego oraz wyposażenie w nowe meble dla biblioteki publicznej w Piasku”, o zakup sprzętu nagłaśniającego wydarzenia plenerowe czy dostosowanie przestrzeni do osób niewidomych. Dzięki interwencji mieszkańców udało się zmienić prawie 30 bibliotek. Główną potrzebą, jaką przedstawiali obywatele było dostosowanie obiektu do poziomu zgodnego ze standardami nowoczesnej biblioteki.

Czasem potrzeba zmiany wymaga jeszcze większego zaangażowania czytelników. Warszawscy studenci długo walczyli o możliwość podgrzewania swoich posiłków w Bibliotece Uniwersyteckiej. Akcja „BUW na ciepło”, choć początkowo spotkała się z oporem ze strony administracji, powiodła się. Studenci w między czasie zorganizowali happening, kampanię w mediach społecznościowych, a także pisali petycję do władz uczelni. Obecnie obok szatni można skorzystać z ogólnodostępnej mikrofali i czajnika. Sanepid w swojej ekspertyzie zaznacza, że odgrzewanie posiłków nie wymaga specjalnych wymogów. Urząd nie dostrzega zatem podstaw do kontroli tego miejsca, co oznacza, że nie trzeba uzyskiwać wielu zgód.

Te przykłady to jednak dopiero początek. Czy stoimy na progu rewolucji? Za pewne wkrótce się o tym przekonamy, jednak zmiany i dobre wzorce powinny przyjść z góry, jako zalecenia Ministerstwa Kultury, Sanepidu czy podmiotów doradzającym bibliotekom. Z drugiej strony już teraz pracownicy i kierownicy mogą działać, szukać funduszy i zmieniać najeżone zakazami regulaminy, tak by biblioteka była przyjazna czytelnikom, ale także osobom, które w niej pracują